W dniu ślubu każda Panna Młoda pragnie prezentować się wspaniale – poświęcamy więc sporo czasu na wybór odpowiedniej sukni, a także dopracowanie fryzury, makijażu czy manicure. Przed tą szczególną okazją warto tez zatroszczyć się o figurę, aby nie tylko pięknie się prezentować, ale również czuć się lekko i zwiewnie. Co więcej, dzięki poniższym radom, możemy być na diecie... właściwie bez wysiłku, a w każdym razie – bez katowania się drakońskimi dietami i zawziętego liczenia kalorii.
Pamiętajmy też, że własny ślub może stanowić doskonałą okazję nie tylko do chwilowej diety. Ale tez do wprowadzenia szeregu zdrowych nawyków, które pozytywnie wpłyną nie tylko na wskazania łazienkowej agi, ale tez na nasze zdrowie i samopoczucie. A zatem – jak wygląda taka przedślubna dieta dla Panny Młodej?
Po pierwsze, należy przyjrzeć się kaloryczności spożywanych przez nas posiłków. Nie tylko ilość pożywienia ma znaczenie dla naszej sylwetki, ale również jego jakość. Warto więc, nie tylko przed ślubem, zrezygnować z pożerania typowych bomb kalorycznych, jakimi są batony. Chipsy zy fast foody. Oczywiście, nic się nie stanie, jeśli okazjonalnie skusimy się na niezdrową przekąskę, ale jeśli wejdzie nam to w nawyk, to znajdziemy się na prostej drodze do otyłość i wielu poważnych chorób, jak cukrzyca, miażdżyca i inne.
Jeżeli bardzo kusi nas na małe co nieco, postarajmy się wprowadzić pewną prostą zasadę: zanim sięgniemy po paczkę chipsów, zjedzmy marchewkę. Tylko jedną – to niewiele, prawda? Da się zrobić, tym bardziej, jeśli przejdziemy się do warzywniaka i zakupimy kilka czy kilkanaście sztuk, by mieć je stale na podorędziu. Dzięki schrupaniu marchewki nie tylko poprawimy kondycję naszej skóry, która nabierze pięknego, złotawego kolorytu, ale również oszukamy nasza potrzebę chrupania, która często wywodzi się nie tyle z głodu, ile z konieczności rozładowania napięcia.
Kolejnym aspektem jest w mirę regularny ruch. Częstym błędem osób na diecie jest zaniedbanie wysiłku fizycznego, co jest do pewnego stopnia zrozumiałe: skoro ograniczamy kaloria (czyli przyjemności), to mamy mniej energii, więc najzwyczajniej w świecie nie chce nam się ruszać. Warto jednak zmusić się choćby do minimalnej aktywności fizycznej – nawet, jeśli ma to być używanie schodów, zamiast windy, czy zrezygnowanie z wygodnych dojazdów do pracy samochodem na rzecz roweru. Pamiętajmy, że ograniczenie kaloryczności przy zaniedbaniu regularnego ruchu to prosty przepis na efekt jo-jo, a tego raczej wolelibyśmy uniknąć.